17.11.2010 20:44
Gdy jest już ciemno
To zdarzenie miało miejsce 29 października. Około godziny 21, jak zawsze jechałem polatać z kolegami z grupy. W sumie było nas pięciu. Obowiązkowo mała runda "na rozgrzewkę" po pobliskich miejscowościach. Włoszakowice- Grotniki- Dłużyna- Bukówiec Górny-Włoszakowice. Zaproponowałem wyścig na głównej drodze naszej miejscowości. OK. Wszyscy gotowi. Start! 1bieg, 2, 3, 4, 5, 6... 85km/h. Byłem trzeci ponieważ full seria nie ma szans z tuningowanymi skuterami ;P. Mniejsze z tym. Zatrzymaliśmy się przy rondzie.
To jak panowie? 5 kółeczek?
OK! ;D
Piąte kółko robiłem już z obiadem w gardle... Chwila odpoczynku.. No i się zaczęło, koledzy zaczęli wariować. Na ulicy pusto to można wcisnąć. Zaczęli jeździć pod prąd na rondzie. Ja w tym czasie sms-owałem z koleżanką i nie uczestniczyłem w tym jebnięt*m przedsiemwzięciu :P Z tego co wiem, to rondo jest monitorowane. Jeden z nich poszedł na czołówkę z VW, ledwo wyhamowali. Kierowca samochodu wyleciał i zaczął gonić kolegę skuterowca obrzucając go obelgami ;D. Na szczęście udało mu się "uciec". Przenieśliśmy się w inne miejsce. Squty zaczęły stuntować... no a ja co? NIe umiem, nie na tych zembatkach. Ech tak wiec dalej stałem i przyglądałem się im. Sportowe wydechy zaczęły dawać porządne dawki decybeli. Co bodajże zdenerwowało pobliskich mieszkańców. Ze względu że w naszej miejscowości motocykliści nie są za gościnnie traktowani jakiś cwaniak zadzwonił.. no gdzie? tak! :) na policje!. Fajnie, pozdrawiam i dziękuje! :) Gdy tylko zauważyliśmy owych niebieskich wyjeżdżających z za rogu po cichu "odjechaliśmy". Jechali za nami, a my jak na motorowery przystało 45km/h ;D (masakra) Odprowadziłem kolegów na stacje benzynową. OK. Teraz do domu... Ech jeszcze runda do ronda :) Objechałem je. A więc kieruję się ku domkowi. Trochę się rozglądałem po "centrum" Włoszakowic. Podobają mi się ładnie oświetlone ulice, pustka i to że mogę jechać środkiem drogi bo jest mały ruch ;). A co? W lusterku widzę znajomy mi niebieski pojazd. FaaaaK! Trochę zwolniłem. Skręciłem w lewo na tzn. żużlówkę. Myślę sobie.. a co mi tam ;D Odbiłem w prawo i wleciałem betonowymi schodami do parku. Od razu zamknąłem gaz. Redukcja do dwójki... Wejście w łuk poślizgiem. Teraz tylko prosta... 3 bieg, 4, 5. Jestem w lesie... uffff . Szybko przez osiedle do domu i wolność. Przyznam się że miałem pełne gacie. Bałem się jeździć potem, nie wyjeżdżałem z domu przed kilka dni. Nie wiedziałem co robię. Dobrze że się tak skończyło.
PS.
W łóżku myślałem nad
tym. Po co ja to robiłem? A jak widzieli moje numery? Co teraz?
Według mnie z tym ma coś wspólnego cytat " gdy
zakładam kask zaczynam inaczej patrzeć na świat " chyba coś
w tym jest...
Co by się stało jakby senda zawiodła? Nie wiem. Ale wiem że bym jej nie zostawił samej :)
Pozdrawiam!
Komentarze : 0
Archiwum
Kategorie
- Ekstremalnie (4)
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (3)
- Turystyka (1)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)